Uwielbiam robić różne postanowienia, tak samo lubię wcielać w życie nowe rozwiązania, ale niekoniecznie zawsze czekam, by zacząć od pierwszego, od poniedziałku, od nowego miesiąca.
Przeczytałam gdzieś, że stagnacja dotyczy tylko tych, którzy już zmarli, Ci zaś którzy żyją chcąc nie chcąc ciągle podlegają jakiejś zmianie. Bardzo często to życie zmusza nas do zmiany, zwykle jednak sami czujemy, że potrzebujemy nowego powiewu czy nawet nowej jakości w naszym życiu.
Jeśli chodzi o mnie, to muszę się przyznać, że ciągle coś pragnę zmieniać, ulepszać, jednym słowem dążę do tego, by żyło mi się piękniej, wolniej i jak najbardziej świadomie.
Zawsze stosuję jednak jedną prostą zasadę - nie wywieram na sobie presji, że muszę zacząć już, a jeśli nie już to od najbliższego poniedziałku. Podobnie nie wpadam w paranoję i nie przesterowuję swojej codzienności o 180 stopni. Z własnego doświadczenia wiem, że wszystko przychodzi w swoim czasie i w przypadku, gdy przyniesie pozytywne efekty nie będzie restrykcyjne przestrzeganym postanowieniem, ale cząstką codzienności.
Moje top 5 postanowień, które każda nas kiedyś próbowała wcielić w swoje życie:
1. Będę wcześniej wstawać
Moją wadą przez długi czas było spóźnialstwo. Ciągle z tym walczę, ale już coraz rzadziej każę na siebie czekać. Nie chodziło o przestawienie zegarka, tylko w głowie, Jeśli idę późno spać, to 10 min więcej snu następnego dnia i tak mi nic nie da.Wolę wstać, niż później się śpieszyć i przez cały dzień myśleć tylko o brakach w makijażu czy pogniecionej bluzce. Kiedy za to idę spać wcześniej, nastawiam sobie budzik tak, by mój sen trwał 8 godzin. Będę dobrze wyspana, a przynajmniej poranek poświęcę na czytanie zaległych książek.
2. Zacznę zdrowo się odżywiać
Nie da się tak po prostu opróżnić lodówki oraz wszystkich szafek, by pozbyć się w momencie wszystkich niezdrowych rzeczy. Tak samo niemożliwe jest, by z dnia na dzień zmienić swoją dietę. Łatwiej jest systematycznie wymieniać to, co złe na produkty "healthy". Podczas zakupów zamiast paczki chipsów lepiej po prostu wziąć jakieś orzeszki czy bakalie. Kiedy najdzie nas ochota na słodkie sięgnąć po jabłko czy banana. Takie proste triki sprawiają, że z czasem zechcemy zdrowiej się odżywiać. Zdrowe odżywianie nie może być modą, którą chcemy lansować za znajomymi czy popularnymi osobami, lecz musi być naszym nawykiem, stylem życia. Jeśli robimy bowiem coś, bo tak wypada, to szybko nam się to znudzi. Tutaj tylko jedna zasad ma zastosowanie - działamy tak, ponieważ to jest dla nas dobre, dobrze się z tym czujemy, wykorzystujemy zdrowe produkty, bo one służą naszemu organizmowi i nie chcemy go więcej truć. Przytoczę tutaj cytat Ani Lewandowskiej: "Katowanie się kolejnymi dietami nie ma sensu, jeśli nie jesteśmy zdecydowani na stałą zmianę nawyków żywieniowych. W innym przypadku po dwóch tygodniach diety kolejnego dnia pojawiają się rozterki, zły humor, rozdrażnienie czy wręcz depresja, Trzeba uświadomić sobie, co chce się osiągnąć. Dlatego nie mówmy o diecie, tylko o innym stylu życia".
3. Włączę aktywność fizyczną w swój plan dnia
Muszę się szczerze przyznać, że to postanowienie jest ze mną już ładnych kilka lat. Teraz jednak jestem świadoma, że nigdy nie udało mi się wytrwać, a tym samym pokochać różnych aktywności na tyle, by wyczekiwać w ciągu dnia momentu, kiedy wreszcie mogłabym oddać się im cała dlatego, iż nie pozwalało mi na to zdrowie. Moje zadyszki nie były spowodowane tylko tym, że mam słabą kondycję, ale przede wszystkim problemami z nosem. Odkąd to zrozumiałam nie czuję na sobie takiej presji, że muszę ćwiczyć za wszelką ceną, ale choć 2 razy w tygodniu chcę mieć jakąś aktywność ruchową, by dotlenić swój organizm. Uwielbiam rower, dlatego też chętnie korzystam nawet w deszczowe dni ze stacjonarnego, a także często robię brzuszki czy przysiady. Przestałam katować się długimi programami treningowymi znanych trenerek, bo wiem, że to nie dla mnie i jest mi z tym dobrze. Nie chcę robić czegoś na siłę, ale też wiem, że organizm po prostu potrzebuje ruchu, dlatego też wybieram te aktywności, które przede wszystkim dają mi "pozytywne zmęczenie".
4. Będę więcej pić
Znam dość długą listę skutków odwodnienia organizmu, więc ciągle przyrzekam sobie, że będę więcej pić. Myślę, że obecnie nie jest najgorzej, ale przecież zawsze może być lepiej. Ostatnimi czasy ułatwiłam sobie sprawę za pomocą butelki filtrującej. Nie muszę się teraz martwić, że znowu nie mam się czego napić, gdyż wody w kranie raczej mi na razie nie braknie, a dodatkowo każde spojrzenie na butelkę przypomina, by się napić.
5. Podszkolę język obcy
Niestety język nieużywany gdzieś nam zanika i jeśli od matury minęło kilka ładnych, a przez ten czas zdarzyło się tylko kilka okazji, np. na wakacjach by pogadać w innym języku to niestety, ale pewnie większość słówek gdzieś umknęła. Moja książka od angielskiego ciągle leży w zasięgu wzroku i staram się, by od czasu do czasu przeczytać z niej jakiś tekst. Wiem też, że świetnym rozwiązaniem są fiszki. Nie musimy poświęcać 45 minut na lekcję, ale wystarczy, że każdego wieczoru sięgniemy po kilka fiszek, by odświeżyć znane kiedyś słownictwo. Ponadto, myślę, że fajnym sposobem jest oglądanie filmów w innym języku lub słuchanie nagrań podczas długich podróży.
Nie da się tak po prostu opróżnić lodówki oraz wszystkich szafek, by pozbyć się w momencie wszystkich niezdrowych rzeczy. Tak samo niemożliwe jest, by z dnia na dzień zmienić swoją dietę. Łatwiej jest systematycznie wymieniać to, co złe na produkty "healthy". Podczas zakupów zamiast paczki chipsów lepiej po prostu wziąć jakieś orzeszki czy bakalie. Kiedy najdzie nas ochota na słodkie sięgnąć po jabłko czy banana. Takie proste triki sprawiają, że z czasem zechcemy zdrowiej się odżywiać. Zdrowe odżywianie nie może być modą, którą chcemy lansować za znajomymi czy popularnymi osobami, lecz musi być naszym nawykiem, stylem życia. Jeśli robimy bowiem coś, bo tak wypada, to szybko nam się to znudzi. Tutaj tylko jedna zasad ma zastosowanie - działamy tak, ponieważ to jest dla nas dobre, dobrze się z tym czujemy, wykorzystujemy zdrowe produkty, bo one służą naszemu organizmowi i nie chcemy go więcej truć. Przytoczę tutaj cytat Ani Lewandowskiej: "Katowanie się kolejnymi dietami nie ma sensu, jeśli nie jesteśmy zdecydowani na stałą zmianę nawyków żywieniowych. W innym przypadku po dwóch tygodniach diety kolejnego dnia pojawiają się rozterki, zły humor, rozdrażnienie czy wręcz depresja, Trzeba uświadomić sobie, co chce się osiągnąć. Dlatego nie mówmy o diecie, tylko o innym stylu życia".
3. Włączę aktywność fizyczną w swój plan dnia
Muszę się szczerze przyznać, że to postanowienie jest ze mną już ładnych kilka lat. Teraz jednak jestem świadoma, że nigdy nie udało mi się wytrwać, a tym samym pokochać różnych aktywności na tyle, by wyczekiwać w ciągu dnia momentu, kiedy wreszcie mogłabym oddać się im cała dlatego, iż nie pozwalało mi na to zdrowie. Moje zadyszki nie były spowodowane tylko tym, że mam słabą kondycję, ale przede wszystkim problemami z nosem. Odkąd to zrozumiałam nie czuję na sobie takiej presji, że muszę ćwiczyć za wszelką ceną, ale choć 2 razy w tygodniu chcę mieć jakąś aktywność ruchową, by dotlenić swój organizm. Uwielbiam rower, dlatego też chętnie korzystam nawet w deszczowe dni ze stacjonarnego, a także często robię brzuszki czy przysiady. Przestałam katować się długimi programami treningowymi znanych trenerek, bo wiem, że to nie dla mnie i jest mi z tym dobrze. Nie chcę robić czegoś na siłę, ale też wiem, że organizm po prostu potrzebuje ruchu, dlatego też wybieram te aktywności, które przede wszystkim dają mi "pozytywne zmęczenie".
4. Będę więcej pić
Znam dość długą listę skutków odwodnienia organizmu, więc ciągle przyrzekam sobie, że będę więcej pić. Myślę, że obecnie nie jest najgorzej, ale przecież zawsze może być lepiej. Ostatnimi czasy ułatwiłam sobie sprawę za pomocą butelki filtrującej. Nie muszę się teraz martwić, że znowu nie mam się czego napić, gdyż wody w kranie raczej mi na razie nie braknie, a dodatkowo każde spojrzenie na butelkę przypomina, by się napić.
5. Podszkolę język obcy
Niestety język nieużywany gdzieś nam zanika i jeśli od matury minęło kilka ładnych, a przez ten czas zdarzyło się tylko kilka okazji, np. na wakacjach by pogadać w innym języku to niestety, ale pewnie większość słówek gdzieś umknęła. Moja książka od angielskiego ciągle leży w zasięgu wzroku i staram się, by od czasu do czasu przeczytać z niej jakiś tekst. Wiem też, że świetnym rozwiązaniem są fiszki. Nie musimy poświęcać 45 minut na lekcję, ale wystarczy, że każdego wieczoru sięgniemy po kilka fiszek, by odświeżyć znane kiedyś słownictwo. Ponadto, myślę, że fajnym sposobem jest oglądanie filmów w innym języku lub słuchanie nagrań podczas długich podróży.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz